Codzienności

Wieczorne dumanki

Jak to kiedyś  moja sąsiadka powiedziała:” artysta, to pan może jesteś, ale u mnie to pan jesteś na usługach”. No i jestem na usługach… Za koncert wystawiam fakturę, gdzie w rubryce „rodzaj usługi” piszę, co za rodzaj…

Jakby nie patrzeć i nie kombinować sąsiadka miała wiele racji, jako że bycie na usługach, to nie to samo co bycie artystą, co widać jest czasami i czuć w miejscach, gdzie człowieka przyjmują z usługą…  Czyli generalnie „na usługach” jest ten u tego, który płaci tamtemu…

Wyszło tak, że klient płaci i wymaga, a co za tym idzie, jak płaci, to już nie musi uszanować, bo ten, który pieniądze bierze powinien być wdzięczny, że akurat je bierze, a nie jego kolega, który przecież też ma gitarę, wąsy i talent.

Zupełnie inaczej jest z usługami kościelno-lekarsko-urzędniczymi. Tutaj, nawet, gdy płaci się pośrednio lub bezpośrednio za usługę, to ten, który płaci nie może sobie pozwolić na brak szacunku w stosunku do pracobiorcy, bo jakby nie patrzeć, źle wykonana usługa w kontakcie „ziemia-niebo” lub wycięcie wyrostka, bądź wydanie pozwolenia na budowę nie jest współmierne z kiepskim wykonaniem ballady w ramach złośliwości za kąśliwości pracodawcy i takie złe wykonanie nie skończy się  dla niego analogicznie piekłem, zapaleniem jamy, czy pomieszkiwaniem  wiecznym z teściami.

Chyba, że…  przyjmiemy, iż każde nasze niedopieszczenie, poniżenie, niezrozumienie – to będzie atak na Polską Literaturę, na Polskość i wiele innych wielkich haseł i symboli.  Co nie?

A czemu ma służyć ten mój wywód? Nie wiem. Ale jest mi lżej na duszy…